Forum 14 ODW Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Nietoperz 2007
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 14 ODW Strona Główna -> Odbyte

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maslo4d
Przypadkowy Świr



Dołączył: 05 Paź 2005
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 11:40, 25 Cze 2007    Temat postu: Nietoperz 2007

Wieczorem 23.06 - w najkrótszą noc roku - rozpoczął się Nietoperz - bieg nocny, na orientację, w Trzebnicy.
Impreza przebiegała spkojnie a nad ranem zakończyła się pieczeniem kiełbasek i wesołym pożegnaniem. Wszyscy szczęśliwi udali się do domów.

W czym haczyk?

Na wstępie mogę powiedzieć tyle, że pierwsza pętla Harpagana nie daje chyba nie takich przeżyć, jazda busem z którego odpadają koła - też nie, nawet orgnizacja biwaku w Marcinkowicach - nie daje tak mocnych przeżyć.

Zaczęło się od tego, że piękne czerwcowe niebo, ulatujące nad niewielkich rozmiarów Trzebnicą, ułożoną w kotlinie pomiędzy soczyście zielonymi pagórkami odbijającymi wesoło słońce, zostało brutalnie zasłonięte przez taki natłok brzydkich, czarnych, złowrogich chmur, że w momencie teoretycznie najdłuższy dzień roku nagle się skończył (jakby to jakiś kwiecień był). Potem było już tylko bębnienie deszczu, walnie piorunów, szum deszczu, głupie żarty załogi Zgrzyt dotyczące chęci wykąpania się tym deszczu lub traktujące coś o miejscu uderzania piorunów - górka, żelazny maszt, przy nim bus i drzewo a przy drzewie Kamu rozmawiający przez telefon. Deszczyk zrobił co swoje - elegansko nawilżył pierwsze cztery wartswy gliny na polach i w rowach, nasycił leśną zieleń, ukrył się cześciowo na łąkach i czekał. Z nieba ustąpiły chmury i znów pojaśniało, mimo późnej godziny (21). W tym czasie na terenie bazy Biegu rozpoczęły się ostatnie przygotowania do wyruszenia.

Trzeba Wam wiedzieć, że przygotowania Nietoperza podjęła się Paranoja i Panderoza - drużyny harcerskie z Trzebnicy. Do Biegu przygotowywali się kilka dni i nawet mieli wcześniej próbę generalną. Organizacja była zawodowa - podróżni byli witani wybornym, co z tego że przeterminowanym:P, żarełkiem i zapitką, dobrym słowem, miłym uśmiechem, rozmowami, grami... czuć było, że jest miło i to miło się nam udzieliłoKwadratowy

Apel rozpoczynający Bieg był ulubiony - krótki, treściwy i na temat. Dostaliśmy mapki - bajeranckie i kolorowe, dostaliśmy materiały startowe i pierwsze zadanie - coś tam do rozszyfrowania (m.in.: "uwaga na krzaki"). Powodzenia! Czuwaj! i w drogę!

Punkt pierwszy programu zapowiadał się niewinnie - punktowi szybko odnalezieni (a raczej druhny punktowe), oczywiście nie tam gdzie być powinni jeśli patrzeć na mapę (do tego szybko przywykliśmy:D), szybko zakodowana, nadana i odebrana wiadomość... Co z tego, jak tekst nie miał sensu:/ Siedzimy, dumamy, główkujemy, pękamy i dajemy tekst do weryfikacji - "bardzo dobrze". No jak dobrze, to dobrze, lecim.

Adrian, jak nam się na początku przedstawił, choć my wiemy, że to Cieniu:P, stał tam gdzie na mapie stała kropka. Pośpiewaliśmy jemu "głupie piosenki" za co obdarował nas wiosłami. Ponton, liny, kaski (takie dla nurków), kapoki, staw z prądem (takim prądem rzeki, choć leciutkim) + te dwa wywalczone wiosełka. -ść pontonu 170kg, z czym wiązała się nie lada łamigłówka:p, tyle ile głów - tyle pomysłów na przeprawę. Ostatecznie prawie każdy przedostał się suchy na drugi brzeg. Prawie, bo podpuszczeni chcieliśmy przwieść Krisa i Piotrka "motorówkowym temptem" przez staw i chłopaki mieli start spod powierzchni wody... prawie jak wodolot... albo łódź podwodna:P Każdy dostał zasłużonego kopa od Krisa - na przelanie oleju z tyłka do głowy, i wesolutko (guuuumaaaa!) poszliśmy dalej.

Rachu-ciachu i punkt oznaczony numerem 1 - Kościółek w lesie. Do zbierania chrustu byliśmy przetrenowani:P zresztą - do noszenia masek p.gaz również. Problemem stała się woda, która kryła się w kałużach w lesie... przynajmniej tak nam się zdawało. Gdy tak szliśmy sobie wesolutko przez las, ze związanymi rękoma, w słoniach i ze zgaszonymi latarkami wpadając raz po raz w kałużę, postanowiłem się wyłączyć i chyba dzięki temu nie trafił mnie szlak... Ni z tego, ni z owego przewodnik (trzymający nas na sznurku) wskoczył do rowu. Poszliśmy za nim... nagle zdałem sobie sprawę, że słyszę chlupot. Zdradziecko uchyliłem maskę i zauważyłem, ze chlupoczą nasze nogi w wodzie po kostki... Nie mogłem tego poczuć - wilgotność zewnętrzna i wewnętrzna buta były równoważne. Wdziałem maskę i już miałem zasnąć ponownie, kiedy nagle wielka, czarna dziura rozpostarła swe czeluści tuż przed nami. Zostaliśmy uwolnieni z krępujących więzów i jeden za drugim, zgięci w pół, wpełzliśmy do tej zachęcającej komnaty. Fajnie się szło - było bardzo mięciutko:) Kiedy moje buty zaczęły sprawiać mi kłopoty - nie miałem siły ich podnosić - spróbowałem pomyśleć - JAKI MÓZG? lol - i dalej już było łatwiej (po bokach błoto miało głębokość tylko połowy buta). Po przebrnięciu przez kanał w tył: nawrot! i a piat - od nowa, tylko że od tyłu.

Maszerują chłopcy i dziewczyny, buty z błota ciężkie, w księżycową noc... taka parafraza znanej piosenki. Przemaszerowaliśmy głównymi ulicami miasta ostygając z emocji i obdrapując z siebie błoto. Dotarliśmy na cmentarz, gdzie pośpiewaliśmy hymn, przypomnieliśmy sobie Prawo Harceskie i tą samą trasę spowrotem. Lasek był od strony Wrocławia, że tak nie ściśle powiem, a cmentarz i targ od strony Poznania. Toteż z lasku na cmentarz (czy później na targ) paradowaliśmy przez całe miasto. Analogicznie w drodze powrotnej (czyli do lasku).

Kolejny gwóźdź do trumny, leżał na torach... Szliśmy torami, tory biegły wąwozem, punktowi nas ostrzelali - najpierw rzucili racę oślepiającą (jasność, jakby nas stado nadgorliwych fotoreporterów napadło) a potem ostrzelali 'korsarzami'. Musieliśmy odszukać w bezpiecznej odległości od tej całej zadymy telefon polowy i się zameldować. Spoko moko luz i spontan... telefon znaleźli, połączyli i ponadawane... puki Piotrek nie poprawił moich połączeń to se mogliśmy dzwonić... Później jeszcze podpisik i galopem na punkt "nr 4".

Punkt Jeziorko widmo - Glinianka. Szliśmy po torach gdy nas natchnęło, że szybciej będzie z nich zejść i iść drogą równoległą... Nim wykaraskaliśmy się z wąwozu, nim znaleźliśmy pierwszą drogę (zarośniętą na maxa) to nie dość że byliśmy cali mokrzy, to jeszcze mocno zniechęceni. Opóściliśmy zatem krzaczastą drogęi i z górki schodziliśmy kapustą - takie kapustowe pole. Nie było na nim kwiatu paproci:( Szkoda... Za kapustą była już droga eleganska, więc znacznie lżej się szło. Przegapiliśmy zejście w pole w stronę jeziorka, więc poszliśmy drogą ciut dłuższą, ale bankową. Gdy doszliśmy drogą do kropki (tej z mapy) - zonk. Zatem postanowiliśmy jeziorko obejść: 30min, niezliczona liczba upadków (scieżki były na zboczu, "zrobione" z rozmoczonej gliny), chaszczy przez które się przedzieraliśmy, gwizdów i pokrzykiwań, dwóch spłoszonych wędkarzy i wreszcie nasze zdziwienie, kiedy to punktu nie znaleźliśmy. Idąc do punktu ostatniego - targowisko, wykonaliśmy telefon utwierdzający nas w przekonaniu, że punktu nie było Dalej szliśmy mocno nieprzytomni, weseli, acz poważni, prowadząc w dwójkach dyskusje na przeróżne tematy.

Droga przez całe miasto minęła w miarę szybko, i wparowaliśmy na targowisko by przywitać przekupkę oraz królową - obie handlowały rogalami. Posileni tym śniadankiem zebraliśmy siły nawet na milutkie mam nadzieję towarzyskie rozmowy i potem używając nosa za wyszukiwarke skrótów pędem (kroki długości 30cm, stawiane co 10 sekund) wróciliśmy na Kociaka.

Po przebraniu sie lekko w suchsze lub suche ubrania i obgadaniu spraw nie cierpiących zwłoki oraz po koleżeńskich, bardzo ceipłych rozmowach, po posileniu się jakąkolwiek strawą ustawiliśmy się do alepu kończącego. Nadanie Krzyży kilu harcerzom z młodszych drużyn, ogólna radość, zapalenie pochodni i podpalenie stosu. Szybcioszkiem się zagrzaliśmy, pożegnaliśmy z szanownym zgromadzeniem, nie obyło się bez zdjęć do gazety - znowu (lol, mówiliśmy, że my teraz robimy wszystko, by do gazety znowu nie trafić!), spakowaliśmy Wataszki do busiora i kursem - do domu - oddaliliśmy się z Nietoperza 2007.

Było bardzo hardcorowo, bardzo nieprzewidywalnie, bardzo wesoło z dozą nerwów, wilgotno, twórczo, jasno i ciemno, krótko (bo taka noc:P), letnio (w sensie latowo:P), niezapomnianie. Tzn szczerze przyznam, że z niedzieli to nie wiele pamiętam:P Dzięki o wielka Paranojo i Panderozo:]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
krzaczek
Przypadkowy Świr



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z lasu :P


PostWysłany: Pią 22:37, 29 Cze 2007    Temat postu:

Cieniu wyśle płytę ze zdjęciami w poniedziałek Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
krzaczek
Przypadkowy Świr



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z lasu :P


PostWysłany: Śro 18:32, 04 Lip 2007    Temat postu:

płytę mam już!
priorytetem wysłana <szacun!>
są tam zdjęcia i 'Coś Dla Czosnka'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KaMu
Przypadkowy Świr



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oława


PostWysłany: Czw 16:56, 05 Lip 2007    Temat postu:

Może do galeri to dać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|| Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group || Designed by Port-All.Com ||
Regulamin